Właściwie każdy dzień zaczynam tak samo - od kubka gorącej kawy... Nie, wróć, nie tak. "Właściwie każdy idealny dzień powinien zaczynać się tak samo, od gorącej kawy w ulubionym kubku" - o, tak będzie zdecydowanie lepiej :) Tak, dzisiejszy dzień zaczął się idealnie. Sięgnęłam do szafki po swój kubeczek i wrzuciłam do niego dwie czubate łyżeczki rozpuszczalnej kawusi (ponieważ dopiero przede mną zakup jakiegoś ekspresu z prawdziwego zdarzenia czy podobnej maszyny). Właściwie jeszcze śpiąc napełniłam czajnik wodą, wstawiłam go i zaległam na krześle. Klasyczna półdrzemka w oczekiwaniu na "pyknięcie" czajnika. Podskoczyłam, kiedy urządzenie dało mi znać, że woda jest już gotowa. Zalałam wodą kawę (pierwsza fala gorąca i aromatu, uwielbiam), chwilę powisiałam nad parującym kubkiem (to chyba ten moment, w którym zwykle ostatecznie się budzę), po czym wyjęłam z lodówki mleko i dodałam go do swojego nektaru bogów. Taki jest bowiem mój indywidualny przepis na idealną kawę: dwie łyżeczki kawy, pół kubka wody i pół kubka mleka. Żadnego cukru - poważnie, bez niego da się cieszyć smakiem kawy! Czasami udziwniam swój przepis (na przykład lodem w upalne dni), ale zwykle pozostaje on niezmieniony. Tak samo jak niezmienny jest mój ukochany kubeczek :) Mam w kuchni całą wielgachną szufladę wypełnioną kubkami i szklankami - naprawdę mam ich tyle, że mogłabym zrobić kawę dla dwuautobusowej wycieczki. Albo przez całe wakacje pić kawę codziennie z innego kubka. Nie zmienia to jednak faktu, że ukochany, jedyny, najulubieńszy kubeczek mam tylko jeden i wara wszystkim od niego ;) Uważam, że kubek do kawy do rzecz niemal tak intymna jak bielizna, dlatego wzdrygam się na samą myśl o wymianie z kimś tego naczynia. Paradoksalnie, wciąż zdarza kupić mi się nowy kubek, zwłaszcza kiedy naprawdę ślicznie lub ciekawie się prezentuje. Zawsze to miłe, kiedy pokazuję nowe zdobycze odwiedzającym mnie psiapsiółkom. No i kto wie, może kiedyś znajdzie się kubeczek, który zdetronizuje obecnego króla ;)